Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czyńskich iść, a byliby mnie chętnie, na przekór jemu przygarnęli, alem tego uczynić się wzdragał.
Pochlebiałem sobie, że się król później ulituje nademną.
Z żołdu, który mi wypłacić miano, wprawdzie przez czas jakiś żyć mogłem, a w ostatnim razie i ów nieszczęsny łańcuch starosty sprzedać, ale wszystko to nie starczyło.
Coś postanowić, życie jakieś nowe rozpocząć trzeba było, a nie wiedziałem dokąd i jak się obrócić. Powołania w sobie nie czułem naówczas żadnego.
Wyszedłszy od ochmistrza wprost do izby naszej powlokłem się, aby zabrać węzełki moje, bom wiedział, że tu mi długo pozostać nie dadzą.
Ludzie zaraz podpatrzyli, że ściągam rupiecie i chodzę jak struty. Dowiedział się Zadora i jak burza wpadł.
Rzuciłem mu się na szyję, opowiadając co mnie spotkało.
— Sprawa to Rożyca — rzekł — nie ma co nawet jej dochodzić. Już my mu tu, mimo jego psich umizgów, taką łaźnię zgotujemy, że jej długo nie strzyma. Ale co to wam pomoże, iż on ztąd wyleci.
— Co z sobą myślisz czynić? — zapytał Zadora.
— Uderzyło to we mnie jak piorun niespodzianie — odpowiedziałem — myśli zebrać nie miałem czasu. To tylko wiem jedno, iż za Tęczyńskich ukarany, choć do nich serca nie mam, nie udam się ku nim. W mieście będę szukał sobie chleba kawałka, bakałarstwa, pracy jakiej, a bodaj się i rzemiosła uczyć.
Zakrzyczał Zadora na mnie.
— Gdybyś się tego dopuścił, znać bym cię nie chciał!! Możesz u szlachcica rycersko służyć jako zaciężny; a gdy raz ręce sobie zmażesz rzemiosłem, toś przepadł. Pisać i czytać umiesz, a łaciny dobrześ liznął, prosta rzecz, że sutannę wdziejesz. Toć już lepiej, gdyby innego się nic nie znalazło.