Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do nóg królowi, aby on się wstawił za nim, sam uczynić tego nie mógł. Tknięta łzami i błaganiem królowa, poruszyła się mocno i postanowiła iść a prosić za nim starostę rabsztyńskiego.
Widok był osobliwy i serca dla królowej pozyskujący, gdy pani ta pieszo z małym dworem sama poszła do dworu Tęczyńskich za Szarlejem prosić. Spodziewano się, że niewieście, królowej, nie potrafi odmówić Tęczyński.
Ale stało się przeciwnie.
Przyjął królowę starosta zimno, z poszanowaniem, ale niewzruszonym cale umysłem; właśnie dlatego może nie chcąc przebaczyć Szarlejowi, aby okazać, że króla i królową niewiele sobie waży. I to, co Bernardynom wyświadczył, Elżbiecie odmówił.
Odrzekł dumnie, iż krew ojca ma do pomszczenia i odpuścić nie może tym, co się do przelania jej przyłożyli. Napróżno powtarzała prośby swe królowa, stał niemy, nie dał się przebłagać.
Było to ostatniego dnia przed spełnieniem wyroku.
Gdy królowa zmięszana ze łzami na oczach na zamek powróciła, wyszedł naprzeciwko niej Kaźmirz, a nie pytał nawet o skutek, tak był pewien iż nic nie otrzyma.
Zniósł to ze swoją zwykłą pozorną obojętnością; zamknęli się potem oboje i nie rychło wyszedł król z twarzą spokojną.
W mieście królowę wynoszono, a na Tęczyńskiego wszyscy bili, iż się okrutnym okazał.
W piątek pietnastego stycznia wyprowadzono winowajców pod kościół św. Michała przed kamienicę Tęczyńskich, w której progu stał syn zabitego, otoczony tłumem powinowatych, krewnych i przyjaciół.
Tu wśród szlochania i płaczu ludu, który się zszedł na to smutne widowisko, Piotr Waszmut sędzia sandomierski wyrok głośno odczytał.
Domagał się starosta rabsztyński, aby tuż przed jego domem wyrok spełniono na nich, ale przeciwko