Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozśmiał się smutnie. Położył pióro, z którem siedział nad księgą, i zwracając się ku mnie, spytał, czy znowu dla kogo schronienia nie potrzebuję?
— Nie, ojcze mój — rzekłem — a nawet może zdradę popełniam teraz, wynosząc z zamku com przypadkiem usłyszał, ale mi Pan Bóg grzech ten przebaczy.
Spojrzał na mnie ostro i głową potrząsł.
— Mów jaśniej — rzekł — czas drogi.
W krótkich słowach zamknąłem opowiadanie moje. Słuchał nie mrugnąwszy, nie ukazując ani zdziwienia, ni przestrachu, patrzał w ziemię.
Gdym skończył, zwolna głowę podniósł i oczy.
— Dawno się tego spodziewałem — rzekł spokojnie, ani to mnie minąć mogło. Bóg zapłać za dobrą wolę twoją, chłopcze, bo przynajmniej papiery a księgi w bezpieczniejsze miejsce ukryję. Zresztą nie pożywią się u mnie. Skarbów nie zbierałem i nie mam ich. Księżowskie mienie w kościoły i na bursy poszło, jak było powinno.
— Ramionami poruszył.
— Lepiej może do nowego grzechu im nie dawać pobudki i z oczów zejść.
To mówiąc wstał, spojrzał na stół i księgi, jakby mu je żal było rzucać, westchnął i podszedłszy ku mnie, za głowę ścisnął błogosławiąc.
Powróciłem co żywiej na zamek, z własnem sumieniem się spierając, czym dobrze uczynił i za czyją stroną ono przemawiało.
Tak naówczas pewnie wielu innych doznawało niepokoju, drogę widząc niejasną: kto tu słusznie miał, a kto winien był. Posłuchać było duchowieństwa, to król na klątwę zasługiwał, a we dworze na duchownych winę nieposłuszeństwa zuchwałego składano.
Że Kaźmirzowi wojna ta domowa niemiłą była, i że ją co rychlej rad był ukończyć, dowodziła sama użytych środków gwałtowność.
Ustąpić nie mógł. Ustępował rycerstwu, czynili co chcieli ziemianie, wojsko się buntowało... gdyby