Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tę, która mnie prześladowała. Ona też twarz ku mnie obróciwszy, gdy zobaczyła stojącego za stołem, zbladła jak chusta i usta jej drżeć zaczęły. Zwróciła się do gospodarza, jakby go pytać chciała, co ten człowiek tu znaczył i robił.
Jan z Tęczyna uprzedzając pytanie, rękę ku mnie wyciągnąwszy, odezwał się.
— Oto jest ten dworzanin królewski, który mi życie ocalił.
Długo przyjść do siebie nie mogąc patrzała to na mnie, to po izbie, tylko oddech jej ciężki słychać było. Mnie też uchodzić się chciało co rychlej, a nogi miałem jakby do ziemi wrosłe.
Jużbym był odszedł, gdy namarszczoną twarz swą i oczy groźne ku mnie obróciwszy, odezwała się.
— Coście to za jedni?
Tak jak gdyby nie znała mnie wcale. Nie wiedziałem co powiedzieć na to, i milczałem, gdy ona oczyma temi i wejrzeniem ciągle mi się grozić zdawała.
— Sierotą jestem — odezwałem się po namyśle — bez ojca i matki. Bóg jeden wiedzieć raczy, ażali on sam mnie uczynił nim, odbierając rodziców, czy oni się mnie zaparli nielitościwie. Miłosierdziu tylko króla a pana winienem, żem żyw i nędzy nie znoszę, a w służbie jego zostając i mając opiekę, już się tak wielkim sierotą nie czuję.
Posłyszawszy o królu wzmiankę, niewiasta brwi namarszczyła srożej jeszcze, twarz jej pobladła, rękę, którą na stole trzymała, ścisnęła i uderzyła nią.
— Nie wierzcie królowi — poczęła gwałtownie. — Psy mu myśliwskie pewnie milsze niż ludzie, jeśli się na jego łaskę spuścicie, niewiele wskóracie. Znamy go dobrze wszyscy: miłuje łatwo, zapomina prędko.
Nie dając mówić jej, wziąłem gorąco króla obronę.
— Nie godzi mi się nawet słuchać — odezwałem się — nic przeciw panu mojemu, bo nietylko dla mnie,