Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podniesione głosy a wrzawę ogromną, i król zabawił długo, ale potem rozpowiadano, co się działo.
Wyrwał się przodem za wszystkich znany z prędkiej a śmiałej mowy starosta sandomierski i wpadł na króla, że się on zbroi na swe rycerstwo, że je nieprzyjaciółmi swemi zowie, że na nich zasadzkę gotuje. Wymówił to królowi, że Jan Kuropatwa, jakoby z jego ramienia, jadących na sejm do Piotrkowa ziemian więził i ranionych trzymał pod kluczem. Dalej wyrzucał mu to, że zawsze Litwie sprzyjał więcej niż Polsce, i ziemie od niej odrywał.
Zapalił się tak, widząc że król spokojnie słucha a drudzy go oczyma podżegają, iż ważył się marnowanie skarbu zadać panu, bicie złych pieniędzy, naostatek pogroził, iż ziemianie, jeźli nie po ich myśli rządzić zechce, w pomoc mu ani ofiarą grosza, ani życia nie przyjdą.
Po staroście sandomierskim drudzy, którzy głos zabierać mieli i obiecali, ulękli się przemówić.
Król bowiem nie okazawszy gniewu, usta zagryzał, lekceważąco słuchał, spoglądał z góry na mówcę i taki jakiś zachowaniem się tem strach wraził i poszanowanie, że im usta zamknął.
Ostroróg powiadał później, że gdyby król namiętnie wystąpił, sprawęby swą popsuł, a zimną krwią wszystko ocalił.
Gdy Jan z Rytwian drżąc cały, dokończył mowy, niemal się zuchwalstwu swemu dziwiąc i przewidując jaki koniec czeka to wypowiedzenie wojny, milczenie zapanowało w izbie. Król ani zbladłszy, ni zarumieniwszy się, jak siedział, tak zwolna począł odpowiadać nie staroście sandomierskiemu, na którego nie spojrzał nawet, ale izbie całej, jakby go za jej oratora uważał.
Wykładał z najzimniejszą krwią, dlaczego ziemię Łucką Litwie dozwolił zagarnąć, bo nie mógł zawczasu jej zająć; wspomniał o pieniądzach, a w ostatku