Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łania, gdy do niczego mnie serce nie pociągało tak bardzo; ponieważ król do dzieci swych mnie przeznaczał, na bakałarza się sposobić zacząłem.
A że mi tego nie starczyło i myślałem, że dozorcy dzieci nie zawadzi też umieć zdrowiu ich radzić, począłem poglądać na medyków... aby i tej nauki coś liznąć.
Nadwornym króla naówczas był Paweł Gaskiewicz, krom innych.
Do tegom ja najwięcej śmiałości miał, bo był człowiek młody, wesół i niehardy. Suknię duchowną nosił, choć kapłanem nie był, ale w niej tak swobodnie sobie poczynał, że mu ona do niczego nie zawadzała.
Codziennie się prawie z nim na dworze spotykało. Kiedym z niewoli mojej powrócił osłabły wielce, on z rozkazu króla kordyał mi jakiś dawał, poił mnie nim i miał staranie, dopókim do siebie nie przyszedł.
Po Janie Wielkim, malarzu, człowiek to był, co mi najlepiej do serca przypadał. Buty w nim żadnej nie znalazłeś, choć z nauki i rozumu go wychwalano. Żartobliwy, sam z siebie i z drugich szydził chętnie, nikim nie gardząc, z lada prostaczkiem przestawał równie chętliwie, jak z najmędrszym człowiekiem, powiadając, że od głupich i nieuków rozumu się też uczyć można.
Gdy mi zaświtało w głowie, aby cokolwiek liznąć medycyny, przyznałem mu się do tego, opowiadając, że król mnie do dozoru dzieci przeznaczał, więc się to przydać mogło, gdy lekarza nie zawsze i nie wszędzie znaleźć było.
Gaskiewicz małego był wzrostu, prawie karzeł, głowę miał tylko dużą, zręczny był, zwinny, a gdy się ożywił, skakał i podnosił się na palcach. Lubili go wszyscy.
Słuchając mnie, usta szeroko tak otworzył, że w nich wszystkie zęby policzyć było można.
Milczał, ale skóra na głowie, którą władzę miał poruszać, jakby wcale do szaszki nie przylegała, za-