Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Długo stała nie mogąc przemówić, głos się wreszcie dobył z jej piersi, drżący i cichy.
— Rozstać się nam trzeba — rzekła — rozstać może na zawsze. Dopiero wczoraj, przypadkiem dowiedziałam się, że wam grozi niebezpieczeństwo wielkie, a mnie użyto aby was wciągnąć w nie... Nie jedźcie z nami, ani za nami! Zaklinam was! Czyhają na to! Światabyście więcej nie zobaczyli. Nie powiem wam reszty, bo mi się nie godzi... ale wyrzeczcie się Luchny... dajmy sobie ręce i bądź mi zdrów na wieki.
Łzy się jej z oczów puściły, stałem oniemiały.
— Zkądże, jakim sposobem dopiero wczoraj dowiedzieliście się o tem? — spytałem.
— Nocą już, gdym w łóżku była, a ciotka mnie śpiącą sądziła — rzekła pocichu — nadjechał stary sługa pani Nawojowej.
— Ten, obrosły jak niedźwiedź? — przerwałem.
— On sam, Sliziak — ciągnęła dalej Luchna łzy ocierając. — Poczęli mówić z ciotką o tem, a ona się przechwalała, że z pomocą moją już was miała w garści. Zdrętwiałam posłyszawszy z czem się Sliziak odgrażał i postanowiłam, choćby mi na zamek biedz przyszło, przestrzedz was i oznajmić.
— Mnie się tak dziewczęcia żal zrobiło okrutny, żem włosy z głowy rwać począł. Więc w lament uderzyłem na ten los mój, który mi dał tylko szczęście na chwileczkę, abym je na wieki utracił.
— Ma-li tak być — rzekłem — nie pozostaje mi nic, tylko sukienkę zakonną wdziać i Bogu życia mizernego resztę poświęcić.
Luchna z za łez uspokoić się mnie starała.
— Któż wie — odparła — jak się później rzeczy obrócą; mnie choćby za mąż wydać chcieli, nie przymuszą tak łatwo.. uczynię się chorą, a kogo mi postawią, potrafię to, że mnie obrzydzi... Czekajmy oboje, ja wam ślubuje wiarę do ostatka, wy mnie, a Bogu resztę polećmy. Patrzy on na serca, a uzna,