Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skich zbrojna z pachołkami miejskiemi wadziła się i ucierała.
Szlachcic zaś i słudzy jego do żadnego sądu nie dawali się pociągnąć. Ztąd spory i wrzawy, tumulty a bijatyki, ale w końcu mieszczanie ulegali i milczeli. To im już dojadło wielce.
Krom niewielu biedniejszych, którzy się przy panach żywili i kłaniali im za to... starszyzna, możniejsi, rajcy, zmuszeni ulegać tej panów przemocy, zębami zgrzytali. Teraz zaś, gdy możni przeciwko królowi jawnie spiskować i burzyć się zaczęli, łacno pojąć, że mieszczaństwo na jego poszło stronę, czatując tylko, czy się zręczność nie nada odpłacić za to, co tak długo znosili cierpliwie.
W mieszczanach król miał najgorliwszych sprzymierzeńców, ale miał przyjaciół a wiernych poddanych i w kraju, bo nie wszyscy z Tęczyńskiemi trzymali.
A naprzód Wielkopolska cała była niemal królewską, czego dowodem najlepszym, że gdy kardynała Oleśnickiego przeciw królowi opór potępić było potrzeba, Wielkopolanie się na to ważyli jedni, a Kaźmirz się do nich odwołał.
Stara waśń o lepszą między temi dwoma ziemiami odżyła teraz, i król, oprócz Litwy, miał się na kim opierać.
Tęczyńscy pomni tego, że oni i Małopolanie za Jagiełły rej wodzili, panowali i rządzili, Wielkopolan przekrzyczawszy i we wszystkiem uprzedzając, teraz też lekce ich sobie ważyli, nie zważając na nich wcale.
Wszystko to razem ująwszy, łacno wyrozumieć, jak naówczas w rynku i na zamku żywo się poruszali ludzie, a ci, co nie mieli wiele do czynienia, radzi z plotkami biegali tu na Wawel z miasta, to z zamku do Tęczyńskich dworu. Zadora, jak był chłop gorącego serca, niespokojny, który rad ogień podpalał, aby miał co gasić, kręcił się jak oparzony, wci-