Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiać lubiła, a miała dar taki ujęcia sobie wszystkich, iż jej nikt nie był nieprzyjacielem.
Do spraw krajowych nie mięszała się wcale na pozór, nie mówiła o nich, choć pono więcej warzyło jej milczenie, niż starej królowej matki namowy i prośby.
Ta bowiem pokoju synowi nie dawała, gorąco wszystko biorąc do serca, plotki wszelkie zbierając, podejrzywając ludzi, budząc trwogi, nakłaniając to do zgody, to do pomsty. Umysł miała taki i krew gorącą, która jej nigdy nie dawała spocząć. A ponieważ swojego czasu wiele czyniła i nawet kardynała umiała nakłonić na swą stronę, zdawało się jej, iż i teraz powinna królowi przewodzić. Szanował ją Kaźmirz i słuchał gdy mógł, ale był człowiek taki, którego przeciw jego przekonaniu nikt nie popchnął.
Zmilczał a swoje zrobił.
Zręczniejsza daleko młoda królowa wiedziała co można i trzeba, a że kochała męża, myśli też jego podzielała.
Król jednego dnia nie spróżnował nigdy, a jeśli miał spocząć, jechał na łowy zaraz, bo je bardzo lubił. Najmilszem mu było, gdy się mógł na Litwę dostać, ale go ztamtąd zaraz zazdrośni Polacy odwoływali. Wyrywano go sobie, bo Litwa już oskarżała, że nadto Polsce się oddawał, a tu znajdowano, że za mało.
W tym roku po zjeździe w Korczynie, gdyśmy z królem i z królową na Litwę jechali, przyszła wiadomość, że pobożny Jan Kapistran zmarł na Węgrzech, po którym żal był wielki, ale go zaraz świętym okrzyknięto.
W Krakowie potwarz na króla nową rzucono za sprawę, do której on się nie mięszał wcale: Mikołaj z Turska, który się zwał scholastykiem krakowskim, z bratem swym stryjecznym Mikołajem z Gnojnik, też kanonikiem, zadarli się z kupcami tutejszemi. Mie-