Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyprawił też, mówiono, do papieża listy, aby on powagą swą nakłonił apostoła przybyć do Polski.
Niepewność wielkie w mieście uczyniła wrażenie, bo wszyscy byli gorączkowo chciwi oglądać cudotwórcę i słowa jego posłyszeć. Biskup Zbyszek pocieszał jak mógł i ręczył, że starań dołoży a skłoni i ubłaga świętego męża.
Z tych tłumów, które się już były zbiegły na odgłos o Kapistranie, wiele się potem rozproszyło i do domów popowracało, ale inni zostali ufając słowu Zbyszka, który do tego ludzi wdrożył, że co raz postanowił, stać się nieochybnie musiało.
Tom wiedział, że z kancelaryi biskupa listy za listami wyprawiano do różnych miejsc, w których apostoł mógł pod czas przebywać: do Meissen, Drezna, Lipska i na Szlązko.
Sliziaka potem już tak jak nie widziałem, a panią też jego tylko zdaleka, bo ta zaraz pono, gdy o zwłoce oznajmiono, nazad na swój gród w górach powróciła.
Nie wiem czy jakiemuś potajemnemu staraniu tego Sliziaka, czy innym jakim niezrozumiałym przyczynom przypisać to miałem, że wkrótce potem Doliwa mi półgębkiem zapowiedział, — iż biskup może mnie do Sandomierza wyprawi, bo dwór swój chce zmniejszyć, a czasby też abym ja do seminaryum wstąpił i suknię oblókł.
Gorąco bardzo odparłem mu, że ja do tego powołania nie czuję i do stanu duchownego się sposobić nie myślę.
Spojrzał na mnie ukosem Doliwa i rozśmiał się.
— Cóż ty myślisz! że ciebie się o to pytać będą? Dzieckiem jesteś, słuchać powinieneś, a ty sam nie wiesz i rozsądzać o tem nie masz prawa co z ciebie będzie.
Gdym się jednak rozpłakał i wypraszać zaczął, a po nogach go całować, aby mnie obronił, poruszył się stary, machnął ręką i poszedł.