Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prosząc, by mi Królowa niebios ojca i matkę oddała.
Nie jednej ale kilku mszy tu wysłuchawszy, ponieważ konie i ludzie wypoczynku potrzebowali, staliśmy przez ten cały dzień, słuchając nieszporów i litanij w kościołku. Ludu było dosyć... ścisk wielki.
Mnie ksiądz Jan przy sobie na korytarzu nocować kazał, gdzie dla nas kilku słomy rzucono.
Po nieszporach i wieczerzy, gdym legł, natychmiast sen mnie głęboki ogarnął; ale mimo to zdawało mi się, że czuwam i widzę co się koło mnie dzieje. We śnie tym, obraz cudowny ujrzałem przed sobą, ale z niego jakby żywe oblicze Matki Bożej na mnie patrzyło, i zdało mi się, że łagodny głos słyszę.
— Przyjm z pokorą co ci Bóg przeznaczył, a nie buntuj się, albowiem matki i ojca odzyskać nie będziesz mógł i nie powinieneś starać się o to, chcesz li być spokojnym i szczęśliwym.
Rozpłakałem się przez sen, wyrok ten słysząc; ale gdym się rano przebudził, tak mi się serce ścisnęło potem, iż w sen ten uwierzyć nie chciałem i lekceważyłem go sobie.
Zrana pierwszej mszy świętej jeszcze słuchaliśmy wszyscy u obrazu, poczem zaraz na koń siadać było potrzeba i w dalszą wyruszać drogę.
Piasczyste i puste gościńce wiodły nas ku Krakowu i lasom, które ławą szeroką z tej strony go opasywały. Rzadko gdzie spotykaliśmy ubogie osady, lub zdala je dostrzedz było można.
Dla tego starego obyczaju, którego i teraz się oduczyć nie umieli szlachta i urzędnicy, że we wsiach samowolnie podwody, konie, ludzi, przewodników i obroki wybierali — uciekały wioski od gościńców wielkich w lasy, a i gospody były rzadkie i biedne.
Najczęściej szopa wielka z chróstu pleciona, nie zawsze wrotami zamknięta, a przy niej chałupa z dwojgiem starych ludzi, u których czerstwego chleba, a czasem kwaśnego cienkuszu dostać było można