Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niętego, co się nie dawało jeszcze dobrze oznaczyć, diagnoza była niepodobieństwem, kazano choremu pozostać w łóżku. Niedyspozycya charakteru groźnego nie miała, chociaż na wieczór objawiła się gorączka. Wzrosła ona w nocy, i nad rankiem lekarz mógł już z pewnością powiedzieć, że to co się zrazu zdawało gastrytą lub katarem, było tyfoidalną gorączką dosyć silną.
Hrabia Zamiński miał polecone napisać do pani Idalii, że mąż dostał silnej kataralnej gorączki, która na kilka dni w łóżku go zatrzyma.
Spodziewana kryzys nie rozwinęła się szczęśliwie, doktór oznajmił, że familii dać potrzeba znać o niebezpieczeństwie. Chory wprawdzie mógł przyjść do zdrowia, lecz zarówno i umrzeć.
Zatelegrafowano ostrożnie bardzo do rządcy w Żabiem, który jak się wywiązał z obowiązku niewiadomo. Przyszło zapytanie czy choroba nie była z rodzaju tych, które zaraźliwemi się zowią. Doktór nie mógł ukryć, iż tyfoidalne gorączki charakter ten mają.
Pani Idalia więc telegrafowała dwa razy na dzień dowiadując się o męża, ale Basia ją nie puszczała, perswadując, że mężowi żadną być nie może pomocą, a przy nader wrażliwym temperamencie, łatwo się sama na chorobę narazić może, gdy powinna drogie swe życie pielęgnować dla dzieci. Argumentowi temu uległa piękna pani i nie pojechała.
Pan Onufry w końcu, mimo starań lekarzy, konsyliów i niezmiernej troskliwości, jednego wieczora skończył żywot doczesny.
Co się w Żabiem działo, gdy objawiono pani Manczyńskiej zgon męża, opisać się nie daje.
Czuła nad miarę kobieta, Basi tylko winną była, że