Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Onufry poprzedził żonę do Warszawy; obowiązki kwatermistrza spełniał dosyć niedołężnie, więcej zawsze sobą będąc zajęty niż niemi, wysługując się ludźmi, zapominając mnóstwo rzeczy, lecz na oko krzątał się gorliwie. Pani Idalia chciała mieć apartament w Warszawie, odpowiedni stanowisku jakie zajmowała w społeczeństwie; dom musiał być na tej stopie, która milionowych panów rujnuje. Wiele więc było do czynienia; służba, ekwipaż, umeblowanie musiały stać w gotowości na przyjazd pani.
Tymczasem zacny pan Onufry, który życia miejskiego oddawna nie kosztował, od pierwszego dnia dał się jego urokowi pociągnąć. Odnawiał stare i robił nowe znajomości. Spotkanie z hrabią, który jako dobry sąsiad dręczył się na posługi, było bardzo na rękę. Po trudach domowych i kłopotliwych rachunkach śniadaniali razem i obiadowali.
Zamiński chciał zachować dobre stosunki z domem, który, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa najmniej dwie zimy miał przebywać w mieście, ściągając śmietankę towarzystwa. Nie rozstawali się oni prawie z panem Onufrym, który żonie codzień dawał znać o postępie w urządzeniu domu, ale przybycie jej wstrzymywał jeszcze. Piękna Idalia codzień też napominała go perfumowanemi bilecikami, aby przyspieszał przygotowania, gdyż na wsi nudziła się śmiertelnie. Pół-kawalerskie życie tak jakoś smakowało Manczyńskiemu, iż mimo posłuszeństwa żonie należnego, niemal zwlekał powołanie jej do Warszawy.
Tymczasem jednego dnia, po bardzo dobrym obiedzie z Zamińskim i dwoma dawnymi znajomymi, p. Onufry wychodząc z teatru, czy się zaziębił, czy mu co zaszkodziło, uczuł się źle i tegoż wieczora położyć się musiał. Nazajutrz przywołany doktór znalazł coś gastrycznego, coś nierozwi-