Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o przyjaźń twoją, jeżeli istotnie coś jest co cię zraża do nas, proszę cię, powiedz mi otwarcie.
Aniela się zamyśliła chwilę i podniosła ku niej oczy swe jasne.
— Szczerze mam mówić? — zapytała.
— Dasz mi tem dowód zaufania.
— Więc powiem otwarcie, spotykam się tu zbyt często z hrabią Zamińskim; jest dla mnie bardzo łaskaw i grzeczny, ale to właśnie zmusza mnie bym go unikała.
Hrabina ruszyła zlekka ramionami.
— Wiesz że jest moim — kuzynem, — rzekła; — znam go doskonale i od bardzo dawna. Niech to zostanie między nami, był czas, że mimo kuzynowstwa, kochał się trochę we mnie. — O! dawno już temu, był naówczas młodym chłopakiem. Starsza od niego wyjść zań anim chciała ani mogłam. Znam więc go, jak widzisz, nie od dziś dnia. — Jest to bardzo miły człowiek, którego nie masz się co obawiać, nie jest wcale niebezpiecznym. Podług mojej teoryi najniebezpieczniejsi są ludzie co się kochają, on ma tylko fantazye uparte. Pozbędziesz się go łatwo, nie biorąc na seryo, ale proszę abyś dla niego mojego domu nie porzucała.
Ja nie mogę się go pozbyć, familijne stosunki mnie wiążą.
Westchnęła hrabina, zdawała się być szczerą, pół łzy się jej zakręciło w oku.
— O! ci mężczyźni!— szepnęła cicho, — i więcej mowy o tem nie było.
Przybyło trochę odwagi potem Luci i postanowiła przy pierwszej zręczności, otwarcie się rozmówić z hrabią, wcale go nie oszczędzając.