Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niej jakiej korzyści dla siebie nie będzie mógł wyciągnąć. Ludzka bieda najczęściej bliźniemu służy za materyał do posłużenia samemu sobie.
P. Onufry, wtajemniczywszy Zamińskiego w swą sytuacyę, wprowadził go do salonu, do którego natychmiast przyszła pani Idalia. Zwykle bywała ona obojętną na wszelkie kłopoty domowe, ciężar ich zrzucając na mężowskie ramiona. Tym razem, poraz pierwszy ujrzał ją p. Onufry, nietylko podzielającą utrapienie jego, ale do zbytku może, biorącą je do serca; twarz miała zmienioną, ruchy niespokojne, głos drżący. Mąż całował ją po rękach strwożony, prosząc, aby się uspokoiła. Ona, co nie płakała nigdy, łzy teraz miała w oczach. Rozpacz malowała się na ładnej, nagle aż zestarzałej twarzyczce, która, jak tylko zapomniała o tem że powinna być młodą, straciła resztę młodego wdzięku. Wola ludzka, a szczególniej kobieca, ma tę potęgę, że nawet oblicze zmienić może. Podała rączkę hrabiemu, w postawie litość wyzywającej stając przed nim, zdawała się mówić: Patrz pan! patrz, jak jestem nieszczęśliwą.
— Cher Comte, odezwała się głosikiem pieszczonym, ah! to Pan Bóg sam was tu zesłał! Ratuj nas! Po niewiedzieć wielu latach niebytności, przybył do nas w odwiedziny dziadunio, o którym zapomnieliśmy prawie że żyje, i los chciał, aby nam zamiast pociechy, przyniósł prawdziwe nieszczęście ze sobą. Onio (pieszczone imię męża) mówił już pewnie co się stało! Dosyć jest tego, aby złośliwym ludziom dać pretekst do znęcania się nad nami! Onio bo był zanadto powolny — a! tak! nie godziło mu się pozwalać na to! Trzeba w jakikolwiek sposób to załagodzić, familię nieszczęśliwą przekonać, że myśmy nic nie winni. Zjednać ich choćby największemi ofiarami.