Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zygmunt nie miał chwili do stracenia i już pędził do Żabiego, w trwodze o siostrę, która sama jedna pozostała, rachując zapewne na pomoc jego.
Droga wydała mu się nieskończenie długą, a gniew miał czas wezbrać w piersi. Nieprzytomny prawie wpadł do dworku, który stał pusty. Jedna Łukowa kręciła się koło niego, a na ławce przed domem, leżała twarz w ręcach tuląc Lucia, posłała ona po brata i czekała na niego.
Trzy razy przychodzili ze dworu z różnemi propozycyami pomocy, posługi, Aniela odprawiła wszystkich milczeniem, wskazując aby szli precz.
Rozpacz jej, oburzenie, gniew, żal, tem większe były, że swojemu obejściu się dumnemu ze starościcem część winy przypisywała. Była niewinną — a jednak wyrzucała sobie iż mimowolnie stać się mogła przyczyną śmierci matki; płakała i szlochała — o ojcu nie było żadnej wiadomości, brat nie przybywał, trumny nie było za co zamówić, ani kogo posłać po księdza. Umarła leżała jeszcze jak skonała na tem łóżku, na którem przecierpiała lat tyle...
Usłyszawszy chód zerwała się Lucia i zawisła z nowym płaczu wybuchem na szyi brata. Nie mówili do siebie, płakali oboje — ale łzy nie starczyły, potrzeba było myśleć o zwłokach i o sobie.
Aniela nie chciała ani chwili dłużej pozostać w tem miejscu, do którego nic już ją nie wiązało. Ojcu była raczej ciężarem niż pomocą, jego też wyrwać chcieli oboje z tego miejsca nieszczęśliwego.
Nierychło mogła Aniela, łzami sobie ciągle przerywając, opowiedzieć Zygmuntowi co dnia tego przeżyła. Usprawiedliwiając się przed nim, powtórzyła mu niemal dosłownie rozmowę z Szumińskim. Brat nie znajdował ją winną, inaczejby i on na miejscu jej nie postąpił.