Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z tem też przybył do domu i pobiegł do żony, która na niego z okna zastukała aby się stawił natychmiast. Ucałowawszy piękne rączki rozpoczął naprzód humorystyczny opis rezydencyi szanownego sąsiada, poczem zdał sprawę z tego co mu on mówił i radził.
— Nie zdobyłem nic nowego, zamknął z westchnieniem, — co najwięcej potwierdzenie dawno mi znanych rzeczy. Bendrzyński jest przekonanny o istnieniu kapitałów, ale o tem co się z niemi stać mogło, jak my, nie ma wyobrażenia.
Jedyną niedorzecznością, jaką od niego usłyszałem, była rada, ażebym tą hołotę starał się sobie pozyskać. My najlepiej wiemy, że to jest niepodobieństwem!..
Pani Idalia zrobiła minkę pogardliwą i kwaśną.
— Tego tylko brakło abyśmy przed niemi tańcowali! — szepnęła — ja na to upokorzenie nigdy w świecie nie pozwolę. Do wszystkiego cośmy o tych ludziach wiedzieli, przybywa jeszcze podejrzenie płochego postępowania wirtuozki! miła familijka! ojciec pijak i prawdopodobnie złodziej — córeczka zalotnica — matka podobno waryatka!..
— Jest jeszcze syn kończący edukacyę, — dorzucił pan Onufry, którego my znać nie mamy szczęścia, Sądzę że i ten musi być godnym rodziny.
Wzdrygnęła się piękna pani.
— Nie mówmy o nich, bo mi się na nudności zbiera!
Pan Onufry powrócił do opisu rezydencyi, a choć rzeczywistość sama przez się była dosyć jaskrawą, umiał ją uczynić tak malowniczą, że pani Idalia słuchając opowiadania ubawiła się serdecznie.
Panna Barbara Drobisz, która podsłuchiwała u drzwi