Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie ciężyło jej poświęcenie. Nawykła do wygodniejszego życia, znosiła nędzę z obojętnością młodości. Ale ta atmosfera duszna w której żyła, ten brak żywiołu, który dla niej się stał potrzebą, dawały się jej uczuć mimowoli. Śniła się jej muzyka, budziła się nią rozgorączkowana.
Niekiedy przez noc całą brzmiało jej Schumanowskie „Warum?“ jak natrętny komar brzęcący w uchu, którego się pozbyć nie można. Obawiała się oszaleć, potrzebowała całej mocy ducha, aby odpędzić mary, napadające ją w chwilach ciszy i samotności. Nie miała do kogo przemówić słowa, śpiew u łoża chorej byłby świętokradztwem, muzyka stała się niepodobieństwem. Jedyną pociechą było, gdy wyrwawszy się do parafialnego kościołka na nabożeństwo, mogła po mszy dotknąć organu, który zazdrośny organista nie bardzo chętnie jej otwierał... Naówczas z oczów jej strumieniem się lały łzy, wypowiadała całą duszę tą muzyką, jak wypłakiwała cierpienie. Czuła się potem lżejszą, jakby melodya uniosła ku niebiosom wszystek jej smutek, przytłoczony długiem milczeniem.
Nałóg muzyki jest tak silnym jak inne ludzkie nawyknienia, staje się ona potrzebą, językiem, wrotami przez które odpływają wezbrane fale uczucia.
Aniela bywała jej całemi tygodniami pozbawioną, a nie mogła przyznać się nawet do tego że jej zbrakło tego głosu duszy. Ojciec by jej, ani matka nie zrozumieli. Gdy czasem wśród ciszy, przez park doleciały dźwięki fortepianu, na którym niegodziwie grała miss Jenny, a nie lepiej pani Idalia, dreszcz przechodził po niej, wsłuchiwała się w tą profanacyę i — znowu płakała. Niekiedy niecierpliwiło ją to i uciekała.
Tego dnia już nie muzyka, ani jej brak łzy wywołał. Drżała jeszcze pod wrażeniem rozmowy z panem hrabią.