Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pobiedzisk i nikt w świecie nie wiedział że tam służącą tylko bałamucił. Myśleli że się o pannę stara. Dopiero się to później wydało. Wszyscy oni tacy ci mężczyźni...
Nie zdawała się słuchać tego pani Manczyńska, spójrzała w zwierciadło — i milcząca wyszła do salonu.
Hrabiego jeszcze w nim nie było. Wzięła męża na stronę i poczęła mu coś opowiadać żywo.
Poruszał głową słuchając.
— Najprostsza rzecz w świecie — odezwał się do żony, ja go tu zainterpeluję otwarcie o odwiedziny we dworku. Powiem żem sam widział. Jeżeliby to mogło — choćby nawet wyjazd jego przyśpieszyć — mniejsza o to.
Pani Manczyńska nie miała czasu odpowiedzieć mężowi, gdy hrabia ukazał się w salonie. Oko jego bardzo biegłe do czytania po twarzach, pochwyciło zaraz jakiś cień na fizyognomii męża i żony, spoglądających nań teraz inaczej.
Piękna Idalia odeszła ku kanapie przyjmując go lekkiem głowy skinieniem, a Onufry spytał:
— Cóż migrena, zapewne przeszła po przechadzce?
— Niezupełnie, ale znośną się stała, — rzekł hrabia.
Gospodarz któremu pilno już było ukąsić, wskazał krzesło przy stole i — ze śmiechem, pół głosem, schylając się do ucha, dodał.
— Przepraszam że cię trochę, mimowoli szpiegowałem! słowo ci daję że się to stało przypadkiem. Chodziłeś do dworku Zarzeckich? Co to było?
Pytanie to padło jak wystrzał pistoletowy, oczy iskrzące się gniewem samej pani, wlepione były w winowaj-