Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dnem pojęciem świata. Byli ludźmi tej samej atmosfery i zasad podobnych.
Zgadało się znowu o nudach wiejskich i zręczny hrabia, niby coś sobie przypominając, zagadnął.
— Przypadkiem, prawdziwie nie przypominam sobie od kogo słyszałem to, że w domu państwa bawi sławna wirtuozka nasza. Sądziłem żeście ją zabrali z sobą, dla rozrywki; pani wasza lubi podobno muzykę!
Pan Onufry stanął mocno zdumiony.
— Moja żona w istocie lubi muzykę — rzekł, chociaż ona ją czasem do zbytku rozdrażnia, ale o jakiejże wirtuozce mowa?
— Czekaj, jakże się zowie? A! j’y suis, Aniela Zarzecka, którą Liszt tak wychwalał — musiałeś słyszeć.
Onufry głową potrząsał.
— Zarzecka! Aniela! — mruczał — u nas! wirtuozka! To jakieś bałamuctwo — ni vu, ni connu!
Nagle jakby się opamiętał, zawołał, śmiejąc się:
— Ale to chyba nie może być! Tak! nie u nas ale w Żabiem istotnie musi być pewna panna Aniela i Zarzecka, tylko na uczennicę Liszta nie wygląda wcale!
Zamyślił się chwilę.
— Istotnie słyszałem że grywała na fortepianie! Ale Liszt! Ona i genialny Liszt!
Ruszył ramionami.
— Nie wiem czy o tej samej mówimy, — dodał hrabia, lecz to pewna, że ta o której mi powiadano, jest sławną wirtuozką! Nietylko Liszt, wysoko ją ceni Henselt, Rubinstein, — ma to być talent wielki, ale...
— Ale co? co! — podchwycił Onufry.
— Jak wszyscy artyści, ekscentryczna podobno.
— Aniela Zarzecka! hm! — powtórzył zamyślony mo-