Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mo, co to muzykanty. Wszyscy oni bez butów chodzą. Jeszcze tego u nas nie widziano, żeby kto wyśpiewał lub wygrał co innego, z pozwoleniem, jak gołe pięty.
Począł się śmiać Wicuś, porwał serwetę, powiedział „dobranoc“ i wyniósł się wreszcie.



Dwór w Żabiem, niegdyś rezydencya nieboszczyka pana Aurelego Manczyńskiego, syna podkomorzynej, który cały niemal majątek, jaki miał w ręku, stracił, cudem z odłużoną wsią dostała się synowi Onufremu, najbardziej dla tego, że niewielkiej wioski z pałacem i ogrodami, do utrzymania ciężkiemi, nikt kupować sobie nie życzył. Państwo Onufrostwo dostali tę jedyną ojcowiznę w czasach, gdy biorąc spadek z dożywocia po podkomorzynie, trochę ją mogli oczyścić z pilniejszych długów. Potrzebowali koniecznie pałacu, bo w lada dworku mieszkać nie mogli, żyjąc na pańską skalę, choć w długach istotnie byli wielkich i uciążliwych.
Za życia babki rachowano na jej ogromne kapitały, które miały wszystko, co ojciec i syn zmarnowali, do świetnego stanu przywrócić; nadzieje jednak zawiedzione zostały w sposób niepojęty. Po skąpej podkomorzynie nie zostało nic, oprócz majętności, na których miała dożywocie.
Pani Idalia z książąt (maleńkich bardzo) żona pana Onufrego Manczyńskiego, piękna i sławna z piękności, pieszczotami świata zepsuta, kobieta wielkiego świata (ruin), ani przypuszczała, ażeby się do skromniejszego bytu warunków można zastosować. Dla niej zawsze musiało być to, czego żądała, do czego była nawykłą; inaczej, groziła, że zaraz umrze.