Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie potrzeba. Wyprawiano więc ich, a chorąży Koniecpolski chciał jeszcze do Brodów zbiedz po działa, ale coraz gęściej przybiegano z wieściami o Tatarach, tak, że ledwie myśleć było można uwinąć się z tem, nim nadejdą.
Starano się wysyłkę Zebrzydowskiego i Lubomirskich na Podgórze tak pokryć, aby wojsko o niej nie wiedziało i o tym nowym buncie, który groził z drugiej strony, lecz w obozie, gdzie się ludzie jeden o drugiego nieustannie ocierają, lada słówko się rozrasta i ani go powstrzymać.
Radziejowskiemu, choć na radzie wojennej nie znajdował się, rzecz była nie tajna, a co tylko królowi troski przysporzyć mogło, temu się on radował.
Miał jednak to pomiarkowanie, że bębnić o Podgórzu nie chciał i na chwilę potrzebną sobie zachował tę wiadomość. Tymczasem wieczorem Kazimirski wpadł do zwykłego towarzystwa z wielce nastrzępioną czupryną i czerwieńszą jeszcze, niż zwykle twarzą.
— Hej! hej! — zawołał od progu — cóś się święci! Między królem a panami hetmanami nie ma zgody. Oniby radzi tu stać i czekać, gdzieś na nieprzyjaciela, a król, zasłyszawszy o Chmielu pod Dubnem i Ołyką, chce iść, skończyć i zgnieść go. Oczywista rzecz, że Potocki ustąpi, choć doświadczeńszy, bo król uparty; a no, coś