Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

notami okryta, i pomimo biadości i zmęczenia, dnia tego uroczą jaśniejąca pięknością, — udała się na collazione.
Znajdowała się na niej królowa z całym dworem, wszystkie panie i żony senatorów, które się podówczas w Lublinie znajdowały — wielu duchownych i król też w towarzystwie kilku świeckich. senatorów.
Pomyślne wiadomości, jakie z prowincyi nadchodziły o gotującem się pospolitem ruszeniu, Jana Kazimierza wprawiły w tak wesołe usposobienie, w jakiem na wielkich zgromadzeniach rzadko go widywano. Śmielszym też był dla kobiet i bardziej nadskakującym.
Królowa, którą zabawiał Nuncyusz i liczne grono otaczało, nie miała możności śledzenia kroków jego, co może do swobodnego poruszania się przyczyniało.
Obchodząc wkoło panie, król w końcu zbliżył się do podkanclerzyny.
— Dziś pani jesteś — rzekł, witając ją — w całym blasku... Cieszę się tem — bo to znakiem, iż podróż jej się nie uprzykrzyła.
Piękna Elżbieta oczy na niego podniosła.
— A! jak to mylny sąd, N. Panie — rzekła — My, kobiety, zmuszone jesteśmy często się najweselej uśmiechać, gdy nas najwięcej serce boli.
Zatrzymał się król, obejrzawszy dokoła.