Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rował z przejedzenia... Zgodę więc uczyniono i zapito, a Rokosowski tymczasem, obwiązany, na tarczanie zasnął.
Tak się tedy odbył pierwszy występ dworzanina j. król. mości w najszczęśliwszy sposób, bo i szwanku nie poniósł żadnego, i znanego jako doskonałego rębacza Rokosowskiego pokonał.
Gdy się z tego przyszedł spowiadać wieczorem Xięzkiemu, śmiał się wuj i ściskał go, ciesząc się wielce.
— Tyś się w czepcu rodził! — wołał. — Fama pójdzie, żeś Rokosowskiego obciął; to cię już nikt nie zaczepi, a i to dobre, bo nieustannie się ścinać — karczemna rzecz.
Mógł więc potem już swobodnie po obozie krążyć Strzębosz, zabawiać się z młodzieżą, koni próbować, z łuku strzelać, przypatrywać się ludziom i broni, nie obawiając się zaczepki. Uchodził za wypróbowanego. Ci, co słynęli z tego, iż się doskonale bili, wprawdzie mieli ochotę się z nim zmierzyć, ale Dyzma był łagodny i rozbrajał się tem, że sam nigdy do zajścia powodu nie dał.
Dla niego zaś wistocie było się tu czemu przypatrzeć, bo różnej broni i z nią obejścia się w każdym oddziale dosyć było rozmaitości.
Wielu tylko dla stroju łuki i sahajdaki ozdobne nosiło jeszcze, choć się niemi nie posługiwali, drudzy jednak strzelali i tem się chwalili, nie