Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

taryą wystąpi, którą z cekhauzu Kazanowskich uzbroi?
— Radziwiłłowie sami albo pięć lub więcej pułków prowadzą — dodał ktoś inny.
— Fredro szlachcic, sto koni!
— Denhoff kilkuset ma także.
— Książe Dominik kilka chorągwi — odzywali się z kolei goście.
— Na księcia Dominika tego mało, kiedy Piaseccy pułk dają — przerwał Xięzki — zmierzywszy siły więcej waży stu pana Fredry, niż tysiąc pana Zamoyskiego.
— Zamoyski więcej postawi! — stanął w obronie inny.
Wogóle wszyscy bezpiecznie się na przyszłość zapatrywali. Pomimo dochodzących wieści o splądrowaniu przez Kozaków kilku miast, które otwarte stały, nie tracono ducha, bo zarazem, gdziekolwiek obronny był gródek i jakikolwiek wał a palisady, tam się załogi broniły zwycięzko.
Popłoch, jaki panował po Piławieckiej, dawno już przeszedł, chociaż sprawcom sromoty dotąd nie przebaczono.
Nasłuchać się też było można wprzód poważniejszych rozmów i bardzo płochych a nie świeżych historyjek, któremi się częstowano, pobudzając śmiech niewybrednemi środkami.