Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nału, bo Żydkiewicz majestat w sądzie reprezentował.
— Żydkiewicz będzie miał rozum — wtrącił Xięzki — guz na czole już dawno znikł. Nie wiem czy nawet siniec po nim pozostał, za prędkość swą Lubomirski zapłaci i król go do łaski przypuści.
— Wszystko to być może — odezwał się Jaskulski — ale z drugiej strony król pan nasz, podczas jest surowszym niż bywał. Ani go poznać teraz, jak powiadają; na wyprawę idąc, czuje potrzebę rygoru...
Obrócono się do Strzębosza.
— Co waszmość na to? — spytał jeden — wszak ze dworu wprost jedziesz?
— W samej istocie — rzekł Dyzma — N. Pan surowszym jest nieco przed tą wojną; lecz na to też rachować trzeba, że królowa wiele może a ona Lubomirskiemu będzie posiłkowała.
— Ale, bo szkoda-by marszałka postradać dla Żydkiewicza — rzekł Jaskulski.
Rozmowa się tak potoczyła i ode dworu przeszła na wojsko. Poczęto wyliczać, co który z panów prowadził.
— Dwaj bracia Piaseccy, niezamożna tak dalece szlachta, swoim sumptem pułk stawią — rzekł ktoś.
— Cóż więc dziwnego, że Radziejowski z raj-