Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chownej zamilknąć musiał i począł biskupowi dworować.
Tego rodzaju dokuczliwe napaści powtarzały się niemal codzień, a król nie miał sposobu zamknięcia się przed niemi. Radziejowski często przychodził, jako posłany przez królową, a wówczas jeszcze był zuchwalszym, bo się wciskał aż do sypialni. Dworzanie wszyscy doskonale znali ten stosunek i pomagali panu swemu do pozbywania się podkanclerzego, lecz jego zuchwalstwo przechodziło wszelkie granice.
Spróbował Radziejowski na niechęć N. Pana ku sobie żalić się przed królową, która wspomniała o tem mężowi.
Jan Kazimierz, co mu się względem żony rzadko trafiało, zżymał się.
— Ale czegóż ten człowiek chce ode mnie? — zawołał. — Dałem mu pieczęć, do której godniejszych było siła, ma starostw dosyć, ożenił się bogato: niechże siedzi spokojnie. Że ja jego konwersacyi i towarzystwa nie lubię, tego nie taję.
— Jest to przecie człowiek — wtrąciła królowa — który i wielce pożytecznym być może i bardzo szkodliwym być potrafi. Lepiej go mieć z sobą, niż przeciwko sobie.
— Jabym wolał — odparł żywo król — ani za ani przeciw go nie znać, bo mi wstrętliwym jest. Powiadają o naszym protoplaście Jagielle,