Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego czasu choć nie dobili się i nie dobijali wysokich w hierarchii szczeblów, pozostawili po sobie pamięć ludzi, których zdanie ważyło wiele, stanowiło niekiedy o opinii ogółu.
Żarcik lub sąd o człowieku takiego Skarszewskiego, Xięzkiego lub Samuela Łaszcza, mógł obalić lub podnieść wysoko nawet stojącego dygnitarza.
Nad Xięzkiego mało było ludzi wziętszych i lepiej kochanych. Z kośćmi dobry był w istocie, ale język miał jak brzytwę, nikomu niedarował. Prawda, że on nic nie miał na sobie, za coby darowania winy mógł prosić. Żołnierz mężny; karny, wytrwały... śmiało drugim zadawał uchybienia, bo sam sobie nic do wyrzucenia nie miał. Znało go można było powiedzieć całe koronne wojsko, a i na Litwę zabłąkał się nie jeden jego przekąs dobitny.
W Warszawie ledwie się ukazał w gospodzie, a ktoś powiedział — Xięzki, co było wojskowych, pobiegło go witać. Oprócz tej popularności dawnej, świeża zbarazka blaskiem go nowym okryła. Tam też głodny, siedząc w błocie, niejedno puścił w świat słowo, które pozostało na wieki w pamięci.
Strzębosz, choć pośpieszył do niego, zastał już izbę pełną.
Pochwycił go wuj w ramiona i uściskał, a po-