Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obiecywali. Na Ossolińskiego, który i bez tego nieprzyjaciół sobie siła zrobił dumą i szorstkością, wszyscy bili, że Tatarom haracz, a Kozakom wszystko dał, czego chcieli, tak, że zamiast kary za rebelią, byli jeszcze za nią wynagrodzeni.
— Spraktykowawszy, mówiono po Warszawie, że bunt się tak dobrze opłaca, czemuby jaśnie panowie Zaporożcy znowu sobie pozwolić nie mogli?
Inni gardło już za to dawali, że Chmielnicki, wcale sobie przysięgi nie ważąc, cokolwiek sił nabrawszy, znowu tęsamą grę rozpocznie.
Chodziła i ta gadka po bruku, że Chmiel głosił, jakoby nieboszczyk król Władysław IV sam go na panów i szlachtę animował.
Mazury już odzywały się z tem, iż indagować należało, kto był rebelii kozackiej przyczyną.
Nim tedy król ze Lwowa tu nadciągnął, tryumfy zborowskie bardzo jakoś pobladły, wyrażano się o nich z przekąsem i o przyjmowaniu uroczystem zwyciężców, mowy być nie mogło.
Królowa źle ukrywała boleść, jaką jej to sprawiało, ale inaczej o całej wyprawie i jej skutkach nie mówiła, tylko wynosząc ją i sławiąc męztwo króla, rycerskiego ducha jego, a rozum i zręczność kanclerza.
Strzębosz już ubezpieczony, że spoczywać może, wczasu sobie używał z pozostałymi na zamku