Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żony, płakać począł, pożądać przebaczenia i pojednania, garnąć się też do króla, któremu gotów był paść do nóg i poprzysiądz służby wierne.
Ze wszystkiego, co współcześni o tym wodzu Zaporożców podają, całego nierozumiejąc, widać w nim najprzewrotniejszego szalbierza, który oszukuje wszystkich z kolei: Króla Polskiego, Tatarów, własne wojsko swoje i wszystkich, z którymi ma do czynienia.
Jego kameleonowskie oblicze, jednego dnia zalane łzami skruchy, drugiego wściekłością się pieni, potem szałem jakimś, jak mgłą, osłania, ale niczemu wierzyć nie można: oszukuje wszystkich i zwodzi.
Z nadzwyczajną zręcznością okazuje się umyślnie szalonym, dzikim, aby mu wszystko było wolno...
Gdy mu z tem dogodniej, pijanym się czyni i bezrozumnym, potem zbiedzonym i pokornym, a nazajutrz wybucha znowu, grozi i okrucieństwem przeraża.
W tych wszystkich metamorfozach jedna myśl stale i uparcie go prowadzi: zawładnięcia krajem, uczynienia się panem Rusi, założenia dla siebie osobnego królestwa, które na początek gotów jest powierzyć opiece najmniej niebezpiecznego sąsiada.
Wyzyskuje wszystkich i wszystko, nie wiąże