Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle urwał i zamyślił się.
— Nie jest brzydka — zamruczał — tego nie powiem, ale młodości ani znaku, a dla mnie młodość...
I jakby się sam zawstydził tej słabości swej, dodał prędko:
— Te ożenienia urzędowe, to do niczego nie obowiązuje. Władysław z nią nie żył prawie, tak, ale czyniła z nim co chciała.
Zobaczysz — i mnie to czeka!
— N. Panie — przerwał Butler — położenie nieboszczyka cale było inne.
— Tak, ale ona, królowa dziś, stokroć silniejsza, niż była w początku — mówił Jan Kazimierz. Ma stosunki, przyjaciół, adherentów.
Starosta zbliżył się do króla.
— N. Panie — szepnął. — Polityka ma swe prawa. Przecież w. król. mość nie dajesz zobowiązania żadnego do tego ożenienia się. Są to tylko przypuszczenia, życzenia, ewentualności. Raz osiągnąwszy koronę, zawsze się cofnąć można.
Zacisnął usta Jan Kazimierz.
— Ja też — zawołał rękę kładąc poufale na ramieniu Butlera — ja też z królową samą nic o tem mówić, nic przyrzekać nie myślę... nie — nie... Mówiliśmy z kanclerzem; są to suppozycye, że się tak może złożyć w przyszłości, — nic więcej z mej strony, nic więcej!