Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niej zbuntowanego chłopstwa przerażały. Pomiędzy innemi Szmerdowski też przyniósł jeden z pierwszych tę pogadankę, iż Kozacy się chlubili rozkazem nieboszczyka króla, który im krzywd się mścić na panach i szlachcie dozwolił.
W niewoli będąc u Kozaków, z której cudem miał się wyśliznąć, na swe uszy słyszał to od starszyzny kozackiej — i dodawał, że pana, bądźcobądź co rychlej obierać było potrzeba, bo Kozacy tylko na imię króla i z nim układać się zechcą, a z panami — nigdy.
Wszyscy też tu jednego byli zdania: iż król a wódz koniecznie był potrzebnym. Rakoczy, choć się i stręczył i napraszał, nikt do niego smaku nie miał; o innych kandydatach nie czas było rozmyślać: pozostawał więc tylko wybór między Janem Kaźmierzem a Karolem.
Trudne zadanie mieli ci, co ostatniego zalecać chcieli.
Nikt go nie znał.
Kazimierza zaś znano aż nadto.
Tu w gospodzie nie oszczędzano go wcale i Czyrski, gdy ktoś o nim napomknął, parsknął śmiechem.
— A toż nam drapnie, jak Walezy — zawołał — jeśli, uchowaj Boże, wybór padnie na niego!! Gdzież on kiedy wytrzymał?? Mnichem był: zbrzydł mu kaptur rychło; okrył go Papież pur-