Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom III.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i nie dając jej od siebie odstąpić, modlić się z nią zaczęła — rozpłynęła się we łzy, skruchę i za łaskę prosiła, aby jej zaraz habit nowicjuszki dano...
Księżna po takiem zgorszeniu nie chciała już ją gwałtem ciągnąć za kratę, padła jej do nóg i prosiła aż otrzymała, że ją zaraz odziano...
Pojechała do Trzebnicy, mówiąc to, że księżnej odstąpić nie chce, aby ją inna władza, której się lęka nie opanowała.
A to co z nią — dodał Nikosz — dzieje się z innemi, bo księżna władzę taką ma, iż modlitwą ludzi przemienia, pokładaniem rąk uzdrawia, wejrzeniem nawraca — albowiem święta pani jest.
— Książę też rad się pono modli i naśladuje ją — dodał Jaszko.
— Ale on póki z nią, póty się świata zapiera — gdy zostanie sam, wraca mu dawna natura i na przymusowe swe wdowieństwo narzeka. Pobożny pan jako i synowie oba — a z nią się im nie mierzyć...
Jaszko aby mieć co opowiadać w Krakowie, spuścił się jeszcze z Nikoszem do więzienia otwartego, przypatrzył roztrząsionej słomie, porwanym sznurom, które wziąwszy w dłonie silne, nie mógł ich rozerwać, — i musiał się zgodzić z powszechnem zdaniem, że sam szatan więźniowi pomagał.
Poczem poszli na miód do Sulenty, a Trusia,