Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niechcielibyśmy przeszkadzać w tak ważnem zatrudnieniu, rzekł niemczyk, ale oto jest wielkich zdolności uczeń, który by rad od was choćby trochę historji prawdy się dowiedzieć, jeśli nie jej samej; bo ona sama jak mówicie stała się w końcu rybą.
— Tak jest! tak jest! stała się rybą i pływa na dnie wód! dziś ją złapię niezawodnie a jeśli ciekawy, niech słucha ten pan uczeń — rzekł stary nieodwracając głowy — powiem mu co wiem, a jeśli dziś jak niemylnie wnoszę złapiemy ją, to się nią podzielim, i nie tylko my, ale ludy całego świata, jak Leviathanem na wielkiej wieczerzy nakarmią się do sytości.
— Byleby się wędka nie urwała, gdy ją dobywać będziemy! rzekł Baron.
— Otóż to i mnie frasuje. —
— A tymczasem professorze, ad rem, słuchamy twej historji, którą opowiadasz tak pięknie, uczeń ciekawy i pojętny.
— Słuchajcie, tylko zmiłujcie się, jeźliby się złapała, pomożecie mi ją za to wyciągnąć.
— Z całego serca.
Stary professor odkrząknął i w te słowa mówić począł głosem jak z katedry.
— Jak tylko się człowiek najadł, napił, wyspał, okrył i uzuł że bestji dosyć, zaraz się domyślił że jest w niem coś drugiego krom zwierzęcia ; uczuł się człowiekiem, aniołem, duchem a czując także głód w duchownym swoim