Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zawsze kochanku obałamuca cię ta fikcja duszy, której się pozbyć niemasz siły! Cacko z dziurką dla dzieci! Gdziesz u diabła ta dusza? Bawią was jak niemowlęta, którym czego dziś dać niechcą odkładają na jutro — Jutro! przyszłość! Tere fere kuku! będziecie ją widzieli. Dzieci! dzieci!
— Smutna wasza prawda, panie —
— Zapewne, ale czysta i jasna.
— Nie! nie! nie! zawołał żywo uczeń. Mówicie niema na to, czego niepojmujecie, czego nie możecie pojąć; mówicie niema duszy aby jej nie tłumaczyć, nie chwytać, abyście nie byli zmuszeni wyznać bezsilności waszej. Ja czuję duszę moją wlaną w ciało jak wodę w naczynie, czuję że ją to ciało więzi i pęta, że ją krępuje, że nią rzuca; ale niemniej czuję że to co we mnie żyje znikomym prochem być niemoże. No toż by dana mi była myśl sięgająca jak Tytan pod niebiosa, by ze mną zgniła i zamarła? Nad wszelkie rozumowania silniejsze we mnie jest to uczucie duszy, bez którego żyćbym nie mógł! Wszystko ciałem! wszystko materją? Z kądże życie?
— Siła materji.
— Ależ wszelka siła jest duchem; siła co porusza swiaty, co żywot daje, co wstrzęsa, wywraca, rodzi i zabija, to nie materja, to duch!..........
— A jakiżeś głupio uparty, moje serce! zawołał starzec — Co to darmo cieniaki sobie stawić — Duch! duch! A materja? z kądże się wzięła materja? Duch li ją stworzył? jestli tak, dla czego i poco? jeśli nie, więc była, od wieku? a była czemś od ducha oddzielnem. Mamy więc ab ovo dwo-