Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i kupcy pili i grali w karty rzucając losy na ostatki o których roztarganie nikt się upomnieć nie myślał.
Lecz widok ten trwał krótko.
W polu napotkali wieśniaka, który był usiadł pod drzewem spocząć, wyorawszy połowę swojego zagona.
Tomko, który nikogo pominąć nie chciał, wiedząc, że często niespodziewanie na wielki skarb natrafić można; zbliżył się ku niemu.
— Mój bracie, rzekł, pozwól mi spocząć przy sobie i pogadajmy.
— Z duszy serca paneczku, robiąc natychmiast miejsce, odparł chłopek. Siadajcie tu sobie pod moją gruszą staruszką, jeźli się wam podoba, a gdybyście pozwolili podzieliłbym się z wami chętnie chlebem czarnym i słoniną.
— Dziękuję ci, Bóg zapłać, pozwólcie wy raczej, abym przełamał z wami mój chleb biały i sér zawiędły.
Z razu trochę zmieszany, nie swój i nieufny chłopek wkrótce swobodniej rozmawiać począł.
Zajeżdżał go z różnych stron Tomko, chcąc się dowiedzieć co od niego o prawdzie; ale go wieśniak nie mógł zrozumieć, chociaż to był nieciemny pospolity prostaczek od pługa; ale stary niegdyś żołnierz i dworak, nieco nawet piśmienny człowiek, który powrócił do roli z ochoty.
— Prawda! prawda! mruczał jedząc i kiwając głową — Ba! panku, chcecie wiele wiedzieć. A któż to może wiedzieć gdzie się ona podziewa! Jeśli przecie dość wam będzie jednej prawdy z tych wielu co po świecie chodzą, to ją wam powiem chętnie.