Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie ma sobie za największy obowiązek z bliźniego korzystać?
Każdy w ustach ma ewangelję dla drugich a w sercu nie chowa jej dla siebie, tak jest, począwszy od największych do najmniejszych.
Gdzież miłość, ta wielka spojnia, ten wielki węzeł braterstwa, któren w katakombach łączył pierwszych prześladowanych? gdzie pobłażanie, łagodność, przebaczenie, pobożność i prostota duszy?? w słowach tylko, tylko w słowach!! —
Tomko dokończywszy tych wyrazów poczętych przez Germana, westchnął, spuścił głowę i umilkł.
Baron von Tenfel rozśmiał się serdecznie.
— Co to za jeden? spytał trącając łokciem księdza Sycynę, przybyły Protojerej.
— Biedny obłąkany chłopiec, który idzie w świat szukać prawdy.
— Cha! cha! rozśmiał się gość dowcipny — Co za zjawisko! A to nieoszacowane moralne monstrum, które warto dać pod słój w anatomiczno-psychologicznym gabinecie! — Jest to coś na kształt tego, jakby szedł kto szukać siebie Biedne chłopię! Cóż to się mu stało? jakaś kommocja mózgowa?
— Dziwnym wypadkiem zakręciło mu się w głowie z czytania czy z myślenia; i szuka jakiejś prawdy absolutnej, którą bardzo wątpię, żeby mógł znaleźć kiedy, niedoszalawszy wprzód zupełnie.
— Na tamten by go świat wysłać! rzekł Protojerej z uśmiechem łzawym.