Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
V.

Miało się ku wieczorowi, gdy podróżni wstali i pociągnęli dalej w drogę.
German von Teufel zabawiał Tomka wielce zajmującemi powiastkami; młody podróżny zaledwie ich słuchał — milczał z głową szpuszczoną.
Po drodze napotkali żebraka.
— Powiedz no mi mój kochany, dobywając kieski spytał German, nie wiesz tu gdzie ciepłego kąta, żebyśmy z tym paniczem przenocować mogli.
A nad laskiem w dali trochę sterczała biała wieżyczka wiejskiego kościółka.
— Gdzież kiedy nie u Dobrodzieja? rzekł kulawy, ciepła chata, smaczna wieczerza i miła gawędka.
— Dokąd to idziesz?
— Dokąd? z uśmiechem diogenesowskim powtórzył żebrak — jakto dokąd? alboż wie który z nas dokąd i po co idzie?
Tomko pilnie się w patrywał w starca, który mu poczynał dziwnie przypominać Dołęgę, pierwszego jego nauczyciela.
— Mistrzu! zawołał nareszcie to ty! to ty!
I rzucił się ku niemu. Ty! w żebraczem odzieniu.
— Tomko mój! dalipan chłopcze wszak cię niepoznałem — z uniesieniem krzyknął stary — a tyż dokąd wleczesz się z tym szołdrą?
— Za prawdą!