Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Tomko Prawdzic 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stów naszych, których my jesteśmy prawem potomstwem i spadkobiercami.
Czem człowiek przy tych olbrzymach? Płonie mu iskierka jasna w kątku głowy i nią się strasznie chwali — Cha! cha! siła to życie! siła to prawda — Słoń królem stworzenia!
Ucichło; owce powtarzały chórem:
— Słoń królem stworzenia!
A osioł strzygąc długiemi uszami, ryczał:
— Jesteśmy z nim w pokrewieństwie — przez twardość skóry.
(Wszelka arystokracja lubi się swemi związkami wychwalać.)
Muł w tej chwili przywitał się z osłem, i dziękował mu za to że mu osioł na nogę nadeptał, szeptał bardzo grzeczniuchno ustępując się;
Pardon, mon cousin, vous êtes bien bon!
Osioł odskoczył, pastuch z bicza trzasnął, i wszystko ucichło.
— Gdzie prawda? spytał German.
— Niewiem, rzekł Tomko, czekam słucham, patrzę szukam — to pewna że nie w tem cośmy dopiero słyszeli.
— Jeszcze to nie wszystko — odparł towarzysz podróży. Kształt i barwa poczną się zaraz kłócić w twojej głowie. Obejrzyj się: w jednych tworach wygórował kolor i zdaje się cechować życie, zdaje się bydź jego wyskokiem, znamieniem; u drugich zobaczysz tylko kształty i linie, któreż z nich jedyną prawdą?
— Niewiem, powtórzył Tomko — Chodźmy dalej, chodźmy dalej!