Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

baby lubisz! Hę! hę! ktoby tych zwodnic nie lubił, kiedy takie jak moja miła! Patrz, ta wiedźma to by mnie i do piekła poprowadziła, gdyby chciała...
Wiedźma pokazała białe zęby i zwycięzko głowę unosiła do góry...
— A u... u was? co? — zaszeplenił Rogatka. — Znowu was Bolko do kuny zapakuje, czy nie? Hę? hę? Ty tęgi człek! Biskup nie Biskup! ja cię kocham!
W tem oko na dno dzbana zapuścił — był próżny. Świsnął, usta w trąbkę zwinąwszy, przeraźliwie. Chłopaki wbiegły.
Rogatka dzbanem cisnął o podłogę ze złością.
— Miodu! bo pozabijam! Wina! wina! kubków... Hej! srebrnego dla Biskupa!
Sonka dała znak jakiś.
— Co? niema? srebrnego? Gdzie? w zastawie? u żyda? Patrzajże! Ziemię muszę zastawiać, kubki i misy u Izraela! Suknie też poszły! het! Goły będę chodził! boso, pieszo! Taki świat! Pozabijałbym wszystkich...
E! wojna! wojenka! niema jak ona! Trzeba na wojnę ciągnąć! prawda! Łup będzie... pożywim się.
Biskup słuchał.
— A ty graj, psia wiaro! — krzyknął do Żabki, i grajek natychmiast silniej w struny uderzył...
Kobieta widząc go w tak rozpasanym humorze,