Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wydawała się niewiastą, a Biskup zobaczywszy ją — zadrżał. Przypomniała mu Bietę przeklętą.
Nie wstrzymał jednak konia, nie chcąc rzucając się w bok okazać obawy, choć Kruk, jadący za nim, syknął. On także zląkł się, czy nie owa szalona była.
Zrównawszy się z kapliczką, ks. Paweł spojrzał w bok, gdy w tem czarna niewiasta konia powolnie idącego za cugle chwyciła i znany ów straszny śmiech się rozległ.
Wierzchowiec Biskupa stał jak wryty, choć bodzony ostrogami, Kruk przelękły w bok na gąszcze się rzucił.
— Dawnom cię nie widziała! — odezwała się Bieta. — Myślałeś, żem zapomniała lub przebaczyła? Nie, leżałam chora, nie umarłam i otom jest! otom jest!!
Nie odpowiadając Paweł konia napierał, chcąc ją wyminąć. Drżał z gniewu i ze strachu.
— Posłuchaj mało! — rzekła — posłuchaj! Knujesz zdradę! Kumasz się z wrogami... ja wszystko wiem! Jeździsz do nich, nocami się włóczą do ciebie. Ogień i miecz gotujesz na swoich książąt, chcesz wyganiać, obcych prowadzić! Czyń tak! czyń! Znowu cię powrozami skrępują i do więzienia wtrącą! wtrącą!...
Ja się wproszę do ciebie do kuny... noc i dzień śpiewać ci będę nad głową...
Cha! cha!