Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

różnego gromadziło się tu na osobnem prawie swem siedząc, miasto zagarniając i rządząc się po swojemu.
Było już naówczas widać, co się wkrótce potem objawiło dobitniej, że Kraków a ziemia krakowska stały się dwiema rzeczami różnemi. Ziemianie czuli się tu prawie gośćmi, gdy niedawno gospodarzami byli.
Niemcy tak tu, jak po innych miastach większych, zwłaszcza na Slązku[1], garnęli wszystko pod siebie. Tubylców starych mało było, a ci ani bogactwy, ani zapobiegliwością przybylcom sprostać nie mogli.
Wprawdzie niemców tych więcej po stronie Bolesława stało, który ich tu osadzał, niż Biskupa co obcych nie lubił.
Kraków na tatarskiem zgliszczu budował się inaczej, zmieniał, rosnął, mocniej obwarowywał, lecz dawne swe tracił cechy i do miast niemieckich coraz się podobniejszym robił. Biskup rzadko tu siedział, zbyt na widoku nie chciał być, nie na rękę mu było, gdy przybywających doń ludzi liczono, wytykano i każdy ruch jego śledzono.
Wolał w Kunowie, albo innej wsi kościelnej gościć, bo tam swobodniejszym był, wymykając się na dni kilka i kilkanaście pod pozorem łowów, Bóg wie dokąd.

Złe języki powiadały, iż naówczas w świec-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Ślązku.