Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kowa, młodą, piękną czarnookę i złotowłosą zarazem krasawicę, która długo zamknięta w teremie, karmiła się bajkami o królewiczach, piosnkami nianiek miłosnemi i obietnicami rozkoszy, jakich w przyszłym stanie zażywać miała — zdziwiła się niepomału Gryfina, znajdując w tym kochanku z urzędu zupełnie dla siebie obojętnego człowieka. Czarny ani się spieszył zbliżyć do niej, ani ochoty do miłowania jej nie okazywał.
Rozmarzona, śmiała, gorącej krwi księżniczka do żywego się tem czuła obrażoną, ale wstyd jej było poskarżyć się przed ludźmi, srom przyznać, że pogardzoną została.
Wszystkie niewieście środki przybliżenia się do męża, skuszenia go, spełzły na niczem. Leszek Czarny nie miał czasu miłować się w żonie, przeszkadzały łowy i wyprawy. Dawał jej co chciała, oprócz miłości...
Obojętność ta latami się już całemi ciągnęła, w Gryfinie budząc gniew coraz większy, prawie nienawiść do męża. Nie śmiała się z nią wydawać, boby większy srom sobie uczyniła tem, niż jemu. Zalewała się łzami, miotała z gniewu; niewiasty drużki opłakiwały los swej pani, która mściła się gniewami na nich za męża pogardę.
Jakim sposobem wieść o tem pożyciu rozeszła się po świecie, trudno dobadać było.. Pewnie niewiasty ze dworu księżnej śmiały się i bolały