Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zyskała sobie Bietę, a po dniach kilku, już się bez niej obejść nie mogła.
Zonia przynosiła jej z sobą jakąś wesołość usłużną, gotową na wszystko dla przypodobania się. Umiała mówić, zabawiać, przypodchlebić się — wpadła w łaski.
Gdy nikogo w dworku nie było, przychodziła do pani z plotkami miejskiemi, z powieściami różnemi. Patrzała w oczy, zgadywała usposobienie, rzucała słówka jak wędki na próbę.
Dla zabawiania znudzonej wydobywała często wspomnienia z własnego życia, przygody z żywota Pawła, którego przez się i przez męża od dawna znała. Zręcznie opowiadała, bez złej myśli niby, ale zawsze tak, aby Biskupa w jej oczach obwinić. Chwaliła go z tego właśnie co wiedziała, że ją oburzać musiało, z jego łotrostw, niewieścich sprawek, okrucieństwa przy pozbywaniu się ofiar.., gwałtowności i t. p.
Często w milczeniu długo słuchała jej Bieta, czasem wyrwał się jej wyraz oburzenia lub groźba...
Tak się z sobą spoufalały.
Ks. Paweł zrazu bacznie, z pewną nieufnością spoglądający na Werchańcową, uspokoił się w prędce, tak umiała się przed nim okazać obojętną. Przebąkiwała, że za mąż by znowu pójść gotowa.., byle się jej człek trafił stateczny.