Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych mniszek przeklętych.. moje własne. Widzę tam siebie... Widzę i czuję jak mnie odartą do naga smagają i rzucają do celi ciemnej i zamurowują na wieki.
Biskup ramionami ruszył.
— Oszaleję! — mówiła cisnąc się do niego — nie wyżyję! Te sny, te okropne sny! Widziałam królową Salomeę. Wstała z grobu biała, blada, około głowy koło miała złote, promieniste, patrzała na mnie tak — a! tak! że mnie jej wzrok jak włóczniami przeszywał... Tu! tu! Jeszcze mnie boli!
I na piersi wskazywała.
— Nie śpię już w nocy bojąc się tej strasznej zmory... Każę śpiewać, siedzę, oczy się kleją, sny wracają. We dnie gdy usnę ze znużenia, toż samo... Nigdzie spokoju!
Biskup chciał się rozśmiać, usta mu się tylko skrzywiły, padł na blizkie siedzenie. Stanęła przed nim.
— Ja wiem, — ciągnęła gorączkowo dalej[1] — Mniszki chcą mnie tam nazad porwać... zamurować, zabić może... głodem umorzyć. Królowa nieboszczka, pani moja, ona mi nigdy nie przebaczy. To był jej klasztor, a my jej dziećmi. Czemu nie każesz się modlić księżom, aby mnie od tych snów uwolnić!

Ja nie poszłam dobrowolnie, jam niewinna. Tyś mnie wciągnął w to piekło...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki lub następny wyraz (Mniszki) winien być małą literą.