Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 033.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swoje. Reszta ścian wolnych, okryta była przytwierdzonemi do nich pułkami, na których się skromne mieszkańca tej izdebki gospodarstwo mieściło.
Można było z nich odgadnąć co mu drogiem a co obojętnem było.
Najwięcej miejsca zajmowały takie księgi ogromne, z których jedna właśnie spoczywała na pulpicie, ciężkie, rozmiarów wielkich, w okładzinach z desek skórą poobciąganych, z kutemi ciężko narożnikami, grzbietami i boki z mosiądzu, na grube klamry pozamykanemi.
Z ich układu wnosić było można, iż często je ztamtąd poruszano, nie stały bowiem rzędami wyprostowane jak próżniacze księgi na spoczynek skazane, ale się różnie wychylały, jedne leżąc, drugie stojąc pochyło, inne się przygniatając, aż pułka pod niemi w kabłąk się uginała.
Tuż obok nich para garnuszków, kilka misek glinianych, flaszek pyłem okrytych, we mroku ledwie dojrzane się chowały.
Dla przybywających tu w gościnę, których zapewne nigdy się wielu razem zbierać nie mogło, stały przygotowane dwie ławki dębowe z poręczami, a na jednej z nich wyszarzana, spłaszczona leżała poduszka. U drzwi wisiała kropielnica gliniana, na której domyśleć się było można anioła ze skrzydły rozpostartemi, który naczyńko utrzymywał. Para obrazków świętych