Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

remu gdy miód pił usta się łatwiej rozwiązywały — nieprawda! Nie nowina to, że gdy djabeł opęta, człek dla lada starego wiechcia rozum straci, w tem djabelska sztuka! Czy to piękność kusi? Albośmy to nie widzieli Wojewody co szalał za starą a sprośną?
— Sam też nie młody był i szpetny! — rzekł Otto.
Wtem się wmięszał niemiec Bruno, co go zwano Alte.
— Miłośnicę tę biskupią już ludzie widzieli, ona tak szczelnie okien nie zamyka. Mówią, że piękna bardzo i młoda. Drudzy prawią, iż tu drugiej takiej nie znaleźć.
Wyśmiewano się.
— Zuchwała, słyszę jest i śmiała, jakby nigdy mniszką nie była — dodał Alte.
— Lat ma ledwie szesnaście, słyszę, — dodał inny.
— Ziemianina córka... wtrącił niemiec.
— Nie, mieszczka, sierota — rzekł drugi.
— Ojciec był przy dworze, rycerskiego stanu człek, zaprzeczył dworzanin młody. Z dumnej twarzy jej widać, że krwi jest dobrej.
Rozmawiano popijając, na biskupa się odgryżając[1], szydząc z niego. Otto i Żegota szczególniej nań podbudzali.

— Nie będę żyw, — zawołał ostatni — kiedy się do mniszki nie dostanę i nie zobaczę jej!

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – odgrażając.