Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 232.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślono. Wiem, że Biskup Paweł nie jest zbyt w życiu przykładnym — ale na Chrystusa Pana!
Bolesław ręce załamał. Pełka ramionami ruszywszy, zmilczał.
A bywało z nim, co z wielu staremi się dzieje, ciężko go było wywieść na słowo, lecz gdy raz usta otworzył, mówić począł i rozgadał się, równie trudno go było do milczenia skłonić.
Więc zrazu usta poruszał nie mówiąc nic, żuł, spluwał, poprawiał odzieży, patrzał na księcia i na otaczających.
— Hm — rzekł wreszcie — nie potwarz to pono, a prawda święta.
Tu głos mu się zaczął coraz wzmagać a podnosić.
— Nie wielem się ja dobrego po tym Pawle spodziewał gdy go święcili. Co święcenie djabłu pomoże? a to był zawsze istny szatan! Takim on i teraz jest... Sprawki to złego ducha.
Ksiądz Iwo przerwał, bo mu przykro było, iż na duchownego narzekano.
— Nikt nie wie jak to jest! — rzekł. — Niewiasta kusicielka winna więcej... powiem, sama jedna ona winowajczyni! Do wszystkiego złego ona prowadzi, a gdy aniołem nie jest, szatańskiem narzędziem musi być.
Bolesław oczy sobie zakrywał.
— Więc to prawda? zapytał.
— Prawda, i opowiem jak się stało — odezwał