Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sama — niewiedziała co się z nią działo. Słyszała tylko powtarzające się ciągle:
— Chcesz-li wynijść ztąd?
Wyjść! wyjść na świat otwarty, wesoły, na którym była swoboda, spoczynek, sen, radość — wszystko o czem marzyła nieszczęśliwa — wyjść! Za wrotami we snach raj widziała!
Śluby, przysięga, niebo, znikły z jej oczu... To, za czem tęskniła, mogło się ziścić. On obiecywał jej wolność, On co był tu panem i władcą! Wyjść! brzmiało jej na modlitwie, wyjść! piekło ją jak żagiew do serca przyłożona.
Zdawało się koniecznością uciec ztąd — wrota stawały otworem!
W świat — którego nie znała!...