Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 113.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

posłom do nich wyprawianym przez ognie przechodzić kazali, różne u ognisk odprawiając obrzędy i czary.
U stołu książęcego siedział podżyły już rycerz, wielce bywały, co się do jego dworu przybłąkał, a niegdyś w Syryi wojował i widział tam Saracenów, a bywał gościem u Templarjuszów, w ich Castrum Peregrinorum. Ten o wojnach z niewiernemi prawić umiał, ale to co o nich powiadał, nie godziło się wcale z obyczajami Tatarów, i z obliczem ich nawet.
Rycerz ów, Bertrand imieniem, zachował pamięć o niewiernych niemal dla nich przyjaźną — tak, że nań z podziwem, gdy rozpowiadał swe przygody, patrzano. Lubił sławić ich szlachetność w boju, bogactwo i piękność ich zbroi, obyczaje rycerskie. Za złe mu to miano, ale z zajęciem słuchano.
I tego dnia rozpoczął on dłuższą powieść o oblężeniu Damietty. Nie znalazł jednak tak ochoczych słuchaczów, jak dni innych, przerywano mu, a książe Henryk nie dając ucha obcemu, Sulisława, który nieopodal siedział, spytał co słyszał od swoich o sposobie wojowania Tatarów.
— Miłościwy panie — rzekł Jaksa — wiemy to od Rusinów i od naszych niedobitków, że u nich w liczbie cała siła. Pędzą też nawet przodem niewolników kupami, aby na nich pierwsze strzały nieprzyjacielskie padały. Jeżeli w natar-